dj na wesele

Historia o tym, jak DJ na wesele zepsuł pewne wesele

Albo o komedii w trzech aktach, prozą, napisanie. Historia niemal łzawa, spisana na kolanie i wedle relacji trzech świadków, których stopień przytomności pozostawiał wiele do życzenia, a więc nie da się określić, na ile poniższa relacja opiera się na faktach, a na ile stanowi li tylko wytwór zmęczonych umysłów, odurzonych rozmaitymi środkami.

Dj na wesele to nie zawsze dobry pomysł

 

dj na wesele Panna Młoda (wcale nie gnijąca) twierdzi, że miał to być najpiękniejszy dzień jej życia. Dj na wesele został jej polecony przez bliską przyjaciółkę. Właściwie to nie bliską. I nie przyjaciółkę, a koleżankę. Może koleżankę siostry kuzyna Małgosi, która mieszkała obok Michała, który znał takiego jednego Grzesia, a szwagier Grzesia był djem. Wspomniany DJ miał zepsuć wesele grając na otwarcie i pierwszy taniec znanego poloneza o bieliźnie w kropeczki, a gdy przyszła pora na utwór dla rodziców młodej pary, z głośników doleciała poważna pieśń o anielskich orszakach przyjmujących dusze. Siostra panny młodej dodaje do tej relacji, że gdy przyszła pora na utwory, które młodzi małżonkowie chcieli zadedykować sobie nawzajem, zamiast „Miłość krąży wokół nas” DJ pozwolił sobie puścić utwór przyrównujący tęsknotę małżonków do tego, jak bardzo schnie mokry chomik na patelni. Z kolei szwagier kuzyna pana młodego dodaje, że pan DJ wodzirej naprawdę mógł sobie odpuścić informowanie gości weselnych, że zamiast się żenić, to lepiej się spakować i wyjechać w Bieszczady.
Jak czytelnicy szanowni widzą, wspomniane wesele musiało być naprawdę nieudane. Nie można jednak odmówić wodzirejowi polotu. Dzięki niemu wesele przez kolejne pół wieku będzie stanowiło główny temat rodzinnych historii.